Cezarea Nadmorska…

Wtorek miał upłynąć pod znakiem Cezarei Nadmorskiej. To był nasz cel na cały dzień. Rodzice zbierali siły na środę. My zaś, oboje z kierowniczką, po śniadaniu, podążyliśmy na tutejszy „pekaes”. Po pierwsze po to, by wiedzieć jak we środę dojechać do Jerozolimy, a po najpierwsze by zobaczyć wspomnianą wcześniej Cezareę.  Już samo wejście na dworzec autobusowy przypomniało nam, że Izraelczycy na punkcie bezpieczeństwa są niezłomni i najlepsi na świecie. Każde wejście na dworzec wyposażono w specjalne bramki, pilnowane przez kilku uzbrojonych ochroniarzy lub żołnierzy. Mimo, że samo miejsce, swoim rozgardiaszem mogło przypominać nasze „pekaesy”, to jednak tylko powierzchowna opinia. Doskonale zorganizowani wielcy przewoźnicy autobusowi, potrafiący zawieźć cię w każde miejsce w tym kraju.  W kolejce do informacji stary, upierdliwy Żyd zamęczał cierpliwą panią z okienka pytaniami. Kiedy wreszcie ogonek zaczął się zawijać, Pani a okienka wykazała zainteresowanie nami. Krótka i rzeczowa informacja. By osiągnąć cel naszej ekspedycji musieliśmy wpierw dostać się do Hadery, a stamtąd kolejnym autobusem, innego przewoźnika, do Cezarei. Dumni, że daliśmy sobie radę spoczęliśmy w wygodnym, klimatyzowanym autobusie. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie ogromne spóźnienie, spowodowane czymś na drodze, autostradzie dokładnie. Do Cezarei dotarliśmy pół do 17. Miałem nadzieję, że o tej porze będziemy już wracać. Realia były jednak inne.  Muzeum zamykano o 17. My zaś, piekielnie głodni, pobiegliśmy, by zobaczyć miejsca, które zamykać mieli najszybciej. Po drodze posilając się najdroższym lodem na patyku nowożytnego świata, wpadliśmy do starożytnego, imponującego amfiteatru. Cezarea Nadmorska to ruiny starożytnego miasta, położone w pobliżu współczesnej izraelskiej wioski Cezarea na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Została założona w 20 r. p.n.e. przez króla Judei Heroda Wielkiego na terenie dawnej osady helleńskiej – Wieży Stratona. Króla, który nam chrześcijanom kojarzy się średnio dobrze. Herod był tymczasem jednym ze znamienitszych władców. Do dziś podziwiamy wiele budowli i twierdz, które wzniesiono pod jego okiem. Cezarea nazwana została na cześć Cezara Oktawiana Augusta i przez prawie 600 lat była oficjalną stolicą rzymskiej prowincji Judei. Dla odróżnienia od innych miejscowości o tej samej nazwie, miastu nadano przydomek Maritima . Była kiedyś jednym z ważniejszych portów morskich – pełniła podobną rolę do współczesnego portu w Hajfie. Cezarea Nadmorska była dawniej siedzibą rzymskich prokuratorów. Mieszkali w niej rzymski prefekt Poncjusz Piłat, św. Filip prowadził swoją działalność, św. Piotr przemawiał do setnika Korneliusza, a św. Paweł został tu uwięziony.

Faktem jest, że niczym święty Paweł zostaliśmy niemal uwięzieni na terenie ruin, trochę na własną prośbę. Byliśmy dokładnie sami w cudownych okolicznościach ruin i uderzających o nie fal morskich.

Cudne widoczki z Cezarei Nadmorskiej

 

Wracaliśmy. Nim jednak podążyliśmy na przystanek autobusowy, skonsumowaliśmy najdroższą pizzę w naszym życiu. Do Hadery przyjechaliśmy już po zmierzchu, nie powiem – nieco wystraszeni. Fakt, faktem z „pekaesu” odjechaliśmy do domku przedostatnim autobusem. Wcześniej zorientowawszy się skąd odjeżdża takowy, co wcale nie było takie oczywiste. Koniec końców wiedza dworcowa, bardzo miała przydać nam się na dzień kolejny.

Rodzice w tym czasie oszczędzali swoje siły. Plażowali na nadbrzeżu. Przyjmowali komunię świętą w kościele św. Piotra z rąk murzyna, który celebrował mszę po włosku lub łacinie (tego do końca nie wiemy). Mijające zaś godziny bez nas, wzbudzały w nich delikatny niepokój. Ten zaś łagodziły nasze sms-y, a to że czekamy, że jedziemy, i że jest wszystko w porządku. Wtorek, hmmm udany, z przygodami. Jedną trzecią najdroższej pizzy jedliśmy jeszcze w środę.